sobota, 7 lutego 2015

Czy moje dziecko jest grzeczne? Absolutnie NIE JEST!

2 komentarze
Bohaterką dzisiejszego postu będzie moja córka, bo to ona zainspirowała mnie do podjęcia tego tematu.

Rano otrzymałam od niej SMS o treści: „Mamo, przynieś mi proszę piórnik do sali 50. Ten fioletowy z wisienką, jest w szufladzie lub na biurku”. Szkoła jest blisko naszego domu, dlatego mamy taką możliwość, aby w przypadku podobnej awarii, jeżeli jestem w domu, przynieść jej brakująca rzecz. W pierwszej chwili moja reakcja była taka: „Nie mam czasu, wychodzę już do pracy. A po drugie niech w przyszłości sprawdza, czy dobrze się spakowała”, ale otrzymałam odpowiedź: „Ale ja nie mam piórnika…” i na końcu smutna minka. Ok, złapała mnie! Zrobiłam szybki makijaż i za 7 minut byłam już w szkole. Zadowolona mina mojej córki wyglądała uroczo. Pewnie bardziej się cieszyła na widok tego piórnika, niż na mój, ale warto było zmienić zdanie. To właśnie ten uśmiech spowodował, że wróciłam myślami do początku, do pierwszego dnia, kiedy ją zobaczyłam. Wtedy, pewnie i moja mina była warta zapamiętania. Córka podziękowała za moją pomoc, a ja uśmiechnęłam się do niej i pomyślałam: „Fajnie jest, jestem z niej dumna, mam fajne dziecko”.
Córka była, jest i będzie dla mnie bardzo ważną osobą w moim życiu. Cieszą mnie jej sukcesy, pomagam jej przy porażkach, jestem dumna z jej wyników w szkole czy zdobywanych miejsc na różnych konkursach, wspieram ją w jej nowych pomysłach i pasjach, dość często słyszę też słowa uznania od sąsiadów, mówią mi, że córka jest grzeczna i uczynna. No po prostu cud i miód :)
Po tym wstępie, możecie pomyśleć, że za bardzo różowo u nas, zbyt cukierkowo. „Grzeczna córka, dumna mama. Nikt na nikogo się nie złości, nie krzyczy… No nie, przecież to niemożliwe…”. I już dementuję. Tak różowo to nie jest. Zdarzają się sytuacje, kiedy iskrzy i nie mamy ochoty się uśmiechać. A do terminu „grzeczna” też jeszcze powrócę.
Nie jestem mamą, która tylko rozpieszcza. Jestem bardzo wymagającą mamą, mamą perfekcjonistką (planowanie, celowanie, delegowanie), mamą estetką (kocham porządek wg kolorów i linijki (o tym kiedyś też napiszę), lubię minimalizm. Jestem też mamą z zasadami, która jest zawsze nastawiona na współpracę.
No właśnie… nastawienie na współpracę… Na początku była to bardzo łatwa i przyjemna współpraca. Ja dawałam córce jeść, ubierałam ją, czytałam jej książki, uczyłam ją pisać i czytać, przytulałam, zapewniałam bezpieczeństwo, kochałam ją bezwarunkowo a ona była szczęśliwa. I rosła. No i urosła. Dzisiaj ma prawie 13 lat a nasza współpraca mocno uległa zmianie. 
  • JEDZENIE: już mnie nie potrzebuje, aby zjeść. No chyba, że po to, aby jej przypomnieć, że wypadałoby coś zjeść☺.
  • UBIERANIE: nie potrzebuje mnie też przy wyborze stylizacji. Tak „stylizacji”. Dzisiaj to już nie nazywa się zwykłe ubieranie. Nawet jeżeli podpowiem, w co może się ubrać i tak wybierze coś innego. Bo ona wie lepiej. Ok, szanuję to i nie nalegam. Ale łatwo nie było. Tym bardziej, że w szafie wisi kilkanaście pięknych sukienek a ona najczęściej wybiera spodnie i koszulę lub bluzę. Lubi też marynarki z podwiniętymi rękawami. Przestałam już kupować ubrania, które podobają się tylko mi. Już wiem, że ich nigdy nie założy, jeżeli nie jest do nich sama przekonana. Od pewnego czasu zaczęła interesować się modą i lubi wzorować się na niektórych stylizacjach. Ale czasami przekombinuje☺. Wtedy przypominam jej słowa Coco Chanel: „Przed wyjściem z domu, spójrz na siebie w lustrze i zdejmij jedną rzecz”. Lepiej mniej, niż więcej. Zawsze się uśmiecha i przyznaje mi rację. 
  • CZYTANIE: książki tez już czyta sama. I lubi czytać. Co prawda potrzebuje czasami motywacji, aby wybrać książkę a nie telefon lub komputer. Mamy taką prywatną tradycję, że na początku każdego miesiąca idziemy razem do księgarni i wybieramy dla siebie książki. Bardzo często jest ich więcej niż 2 sztuki ☺ Lubimy tę naszą tradycję.
  • NAUKA: tutaj jeszcze mnie potrzebuje☺ Ale głównie po to, abym przepytała z zadanego materiału, najczęściej przed sprawdzianem. Albo zadała pytanie, czy wszystko ok i czy lekcje odrobione. No i po to, aby przynieść do szkoły piórnik.
  • PRZYTULANIE: robimy to dalej, co prawda już nie tak oficjalnie, „nie przy ludziach mama”. Ale kiedy robimy sobie wieczory filmowe, to zawsze i koniecznie z głaskaniem po włosach. Albo podczas plotkowania, kiedy leżymy na Jej łóżku.
  • ROZMOWY: kiedyś nie musiałam o nic pytać. Zawsze miała coś do powiedzenia. Dzisiaj już tak nie jest. Na pytania co w szkole odpowiada: „Nic” albo „Nuda”. Po kolejnym pytaniu poda już więcej szczegółów. Ale są chwile, kiedy sama przychodzi i widzę, że chce rozmawiać. Nie zostawiam tego na później, mimo wielu obowiązków. Daje jej ten czas, bo wiem, że to dla niej ważne, że mnie potrzebuje. Lubimy też spędzać ze sobą czas na wspólnych wyjazdach, to są la nowe doświadczenia, kolejne lekcje do odrobienia, kolejne sprawdziany. Cały czas uczymy się siebie i rozwijamy naszą współpracę.

No to wróćmy do tytułu postu. Co to w ogóle znaczy grzeczne dziecko?

Na pewno często słyszycie: „Ach te dzisiejsze dzieci, za naszych czasów…” Czy dzisiejsze dzieci są bardziej rozwydrzone niż poprzednie pokolenie?
Dla niektórych rodziców grzeczne dziecko, to dziecko posłuszne, spokojne i cicho siedzące na wskazanym miejscu. Dla innych – samodzielne, czyli potrafiące się samo bawić oraz nie przeszkadzające rodzicom. A dla innych, grzeczne dzieci, to takie, które na zawołanie cioci czy babci sprawnie zarecytują wierszyki czy zaśpiewają piosenkę, zjedzą cały obiad lub powiedzą „dzień dobry”. Grzeczne dzieci są lubiane przez dorosłych, bo nie sprawiają problemów i są przewidywalne, znamy ich reakcje, nie wybuchają złością, nie uciekają, kiedy prosimy, aby poczekały, nie brudzą się błotem i nie rzucają kamieniami.
Czy moja córka jest grzeczna? Absolutnie NIE JEST! I bardzo się z tego powodu cieszę! Kocham tę moją „psotnicę”, moją buntowniczkę, moją obrażalską, moją „płaczkę” bez ważnego powodu (bo powód zawsze jakiś jest), moją uroczą fantastkę. I to wcale nie oznacza, że ją rozpieszczam i na wiele jej pozwalam. Wzajemne poszanowanie i zasady muszą być i w naszym domu są. Ale wiem też, że dziecko musi uczyć się odpowiedzialności i samodzielności od najmłodszych lat, musi popełniać błędy, eksperymentować, dyskutować, negocjować, przedstawiać swoje zdanie. Grzeczne dzieci wyrastają często na ludzie bez pasji, bez uporu, którzy nigdy do niczego nie dochodzą... A ja chcę, aby moja córka była szczęśliwa, aby realizowała się tak, jak ja, a nawet wcześniej niż ja, bo ja tak szybko się tego nie nauczyłam. Chcę, aby była szczęśliwa.
Grzeczne dzieci bardzo często mają problemy w dorosłym życiu. Nie potrafią samodzielnie podejmować decyzji, nie podejmują też nowych wyzwań, mają problem z asertywnością i wyrażeniem własnych poglądów. Nie chcą działać samodzielnie, bo świat postrzegają jako zagrożenie. Komfort zapewnia im brak eksperymentowania i doświadczania, wolą podążać za innymi i wykonywać polecenia.
Dlatego już dzisiaj „zepsujmy” nasze grzeczne dzieci! 
Pamiętajmy, że dzieci rozwijają się poprzez działanie. Jego brak powoduje, że dziecko nie ma możliwości, aby sprawdzić swoje siły i poznać swoje możliwości, zweryfikować swoje mocne i słabe strony czy nauczyć się odwagi. Niegrzeczne dziecko na pewno będzie potrafiło rozwinąć skrzydła, podjąć inicjatywę czy nawiązywać kontakty. Nauczmy się dostrzegać w dziecku potencjał lub jego talent i wzmacniajmy swoje dziecko w tych możliwościach. Dzięki temu wychowamy mądrego i kreatywnego człowieka.
Czy już znasz prawidłową definicję grzecznego dziecka?
Grzeczne dziecko, to energiczne dziecko, to dziecko brykające, to dziecko ciekawe eksperymentów, dziecko, które potrafi się złościć, jest przekorne, samodzielne, odważne, ale jednocześnie nie jest rozwydrzone i potrafi zastosować się do ustalonych zasad. Ważne jest, aby pamiętać o najważniejszym – dla dzieci jesteśmy jak lustro, one uczą się przez naśladowanie. Dajmy mu właściwy przykład, pamiętajmy, że ustalonych zasad należy wspólnie przestrzegać. Jesteśmy dla dziecka wzorcem. Ono nas obserwuje i uczy się reguł i zasad panujących w naszym domu. Jeżeli chcemy, aby dziecko zachowywało się w określony sposób, sami się do tego zastosujmy. Pamiętajmy też o konsekwencji. Nie ma mowy o wyjątkach. Jeżeli ustalicie zasady, to pilnujcie ich egzekwowania, nie ma wyjątków. Np. zakaz jedzenia na kanapie przed TV obowiązuje nie tylko w domu, ale na wakacjach czy u znajomych też. Pamiętajcie też, że czasami dzieci zachowują się niestosownie/niegrzecznie, ponieważ chcą zwrócić na siebie uwagę. Potrzebują nas i tym zachowaniem mówią „Zobacz, jestem tutaj, kocham Cię”. Bo kiedy siedzą cicho i bawią się zabawkami, to nie zwracamy na nich uwagi tak często, jak podczas brykania, prawda? ☺
Sami widzicie, wychowanie grzecznego dziecka, we właściwym tego słowa rozumieniu, to nie jest nic trudnego. Spotkałam się też z tezą, że niegrzecznych dzieci nie ma, są tylko rodzice, którzy nie radzą sobie z konsekwentnym wychowaniem.
PS. Martynko, wiem, że jak już Twoja mama będzie starszą panią i będzie miała problemy ze swoim perfekcyjnym planowaniem i zarządzaniem, to też wpadniesz do mamy i chętnie pomożesz. A na koniec uśmiechniemy się do siebie i padnie słowo „Dziękuję”.

2 komentarze

ARCHIWUM BLOGA

.
=async defer src="//assets.pinterest.com/js/pinit.js"/script>