sobota, 15 grudnia 2018

Minimalizm w szafie - czyli mniej znaczy więcej (cz. 2)

1 komentarz
Wracam do Was z tematem minimalizmu, bo wiem, że jesteście nim zainteresowani. Dzisiaj podpowiem, jak zorganizować szafę, aby minimalizm był dla nas przyjemny. Opowiem o kolorach i materiałach.
Mimo, że polskie ulice, szczególnie jesienią i zimą są bardzo ponure, to jeśli zobaczycie kogoś kolorowego, to najczęściej jest to kobieta, bo to właśnie one bardzo lubią się "ubarwiać". Kobiety też kupują zdecydowanie więcej (bo ciągle nam się coś podoba), niż panowie oraz są częstymi autorkami powiedzenia: „Nie mam się w co ubrać...” – bo np. ulubione buty nie pasują do nowego koloru sukienki, płaszcz odcieniem nie nawiązuje do nowego szalika, itd…
Rozwiązaniem na te problemy jest szafa w odpowiedniej kolorystyce. Ubrania w pasujących do siebie kolorach, nawet wyciągnięte „na ślepo” - zawsze do siebie pasują. Od czego zacząć? Najlepiej od BAZY.
Baza to kolorystyka, od której zaczynamy budowanie swojej szafy. Tutaj, wyznacznikiem są przede wszystkim: odcień Twojej skóry, ale również kolor włosów i oczu. Jeśli jesteś bladą szatynką o niebieskim spojrzeniu – Twoją bazą kolorystyczną jest zimna, niebieskawa biel, jasny błękit albo np. zimny fiolet; jeśli jesteś zielonooką blondynką z ciepłą, jasną karnacją – Twoją bazą kolorystyczną jest np. żółtawy beż. Z oczywistych względów nasz kolor bazowy nie może być jaskrawy, męczący – powinien być naturalny, korespondujący z naszą cerą i ogólnym wyglądem.
Baza to „tło” Twojego wyglądu – do niego dodajemy resztę. Kolory bazowe stanowią oczywiście znaczną część   garderoby (np. 70%). 
Do bazy dobieramy tzw. "pod-baz", czyli spokojne, naturalne kolory, które tworzą bardzo harmonijne połączenie z kolorem bazowym oraz, co ważne – ze sobą nawzajem. W praktyce oznacza to, że pod-bazowe rzeczy idealnie pasują do bazowych kolorów, które zawsze są obecne. Pod-bazy tworzą spokojne, harmonijne i ponadczasowe kompozycje z bazowymi rzeczami.
Kiedy chcesz "zaszaleć" , to przełamujesz kolory bazowe "pół-akcentem". Pół-akcent to nadal kolor spokojny, niezbyt „ostry” – ale dodaje  „życia” naszej bazie i pod-bazie kolorystycznej. Nie powinien zajmować więcej niż 50% całości.
Np. miętowy top+miętowe spodnie wyglądają „śmiesznie”, nienaturalnie. Ale miętowy top i białe, lub beżowe spodnie – bardzo dobrze do siebie pasują. Oczywiście wszystkie kolory (baza, pod-baza i pół-akcent) można łączyć, np. białe spodnie + szary top + miętowa chusta; lub granatowe spodnie + miętowy top + biały kardigan, itd.
I na koniec dodajemy akcent - silnie kontrastujący z resztą kolor. Akcent to coś, co doda naszej garderobie jaskrawości, co mocno odznaczy się od reszty. Może być użyty na czyste, bazowe tło – tworząc piękne, „przełamane” kompozycje. 
Np. ubierasz się cała w ciepłe beże i malujesz usta i paznokcie na różowo. Dzięki temu zachowujesz swój prosty, ale jakże silny i odznaczający się styl.
Elementy, które są akcentami nie mogą być zbyt duże. Nie może to być np. sweter. To są dodatki. Nie powinno to być powierzchniowo więcej niż 10% całości. Jeśli będzie tego za dużo – przestanie działać jak akcent i straci swoją siłę. W tej kwestii sprawdza się zasada „im mniej tym lepiej”.
PODSUMOWUJĄC: kolorystykę budujemy zaczynając od określenia swojego typu urody i wybrania korespondującego koloru. Dziś jest to u mnie kolor opalonej skóry – czyli złocisty, ciepły beż:
Jest to baza, którą mogę połączyć z pod-bazami - biele, granaty i szaroście.
Gdy masz ochotę na bardziej „żywe” kolory dodajesz do baz i pół-baz mój pół-akcent. Np. kolor miętowy. I w końcu – by dodać trochę „jaskrawości” – stosujesz silny akcent, najlepiej pojedynczy - np. ciepły, karminowy róż.
Pamiętaj, że elementy garderoby, które nosisz codziennie, jak: buty, torebka, rękawiczki, itp. – powinny być w kolorze bazowym (mogą być w różnych odcieniach). Wiem, że piękne, jaskrawe torebki, kolorowe buciki, itp, kuszą, ale jeśli nie będą w kolorze bazowym, to nie będziesz w stanie na ich podstawie budować kolorystyki. Będą Ci one tylko przeszkadzać i utrudniać zadanie. 
Pewnie się zastanawiasz, czy tak ograniczone kolory się nie nudzą? Jeśli chcesz mieć uporządkowaną szafę i nie chcesz wydawać dużo pieniędzy, aby zawsze mieć pomysł, co na siebie włożyć, to myślę, że te kolory Cię nie znudzą. Inna sprawa, że te szalone kolory z pewnością są piękne i wyróżniające, ale noszone codziennie – będą męczyć. Posiadanie spójnej kolorystycznie szafy to naprawdę nieopisana wygoda życiowa. Stwórz spójną kolorystykę i ciesz się wolnością jaką to rozwiązanie daje.
Podobnie jak w przypadku samej kolorystyki – bardzo ważny jest też jednolity, ponadczasowy styl garderoby. Kiedyś był to u mnie styl klasyczny. Dziś jest to dalej styl klasyczny, ale z nutą boho, etno, etc). Jeśli Twoja garderoba nie posiada konkretnego stylu to, nawet z jednolitą kolorystyką będziesz mieć nadal problem przy wyborze rzeczy. Nadal „nie będziesz mieć się w co ubrać”, bo... Twój sportowy top nie będzie pasował do lnianych spodni…
Tutaj też można zastosować zasady z kolorystyki: bazę, pod-bazy i akcenty. U mnie bazą jest styl klasyczny (tzn. proste rzeczy, bez „udziwnień” jak falbanki, etc), pod-bazą są koronki, szydełkowe rzeczy, itp., a akcentami różne „etno-wzorki w postaci biżuterii, etc”. Dziś mamy dużo większą stylową wolność niż kiedyś – nikogo nie dziwią już sportowe buty założone do garnituru, więc nie bój się eksperymentować i szukaj swojego stylu.




Osobiście uważam, że gigantyczny wpływ na styl ma nie tylko sam krój, ale również materiał. Warto również wiedzieć, dlaczego większość dzisiejszych swetrów w ogóle nie grzeje, albo dlaczego niektóre bluzki rozpadają się po pierwszym praniu. Jeśli nie masz podstawowej wiedzy na temat materiałów – Twoja garderoba i Twój portfel bardzo na tym ucierpią.
Niestety dziś już prawie nikt nie zwraca na materiały uwagi. Mało kto potrafi je rozróżnić, a pokolenie „szafiarek” zapewne w ogóle nawet nie zaprząta sobie głowy czymś takim jak „jakość” i „trwałość”. Po co, skoro co miesiąc można nakupić tonę nowych ubrań? A materiały, które na sobie nosimy nie pozostają obojętne dla naszego zdrowia. Większość produkowanych dziś ubrań to poliester, lub jego mieszanki. Czy kiedykolwiek w ogóle zwróciłeś uwagę na skład Twoich rzeczy na metce?
  • Syntetyki (poliester/poliamid/elastan/lycra/akryl) – „ubrania z plastiku” – tak można by je określić. Wyobraź sobie, że bierzesz plastikowe butelki, tniesz je na cieniutkie nitki i z nich szyjesz sobie T-shirt. Tak mniej więcej wygląda to, co na sobie nosisz, jeśli metka mówi „100% Poliester„, „100% akryl”, itd. Takie ubrania (jak i ubrania tworzone z mieszanki, np. bawełna+poliester) mają wiele zalet: nie gniotą się, błyskawicznie szybko schną (nie chłoną tak naprawdę wody), są łatwe w utrzymaniu, ładnie „leją się” na ciele, nie rozciągają się, itd. Ale są to rzeczy nieoddychające, „duszące” nasze ciało i zatruwające je. Często też powodują alergie, wysypki, itp. czasem dopiero po dłuższym czasie. Większość dostępnych dziś swetrów i okryć wierzchnich to właśnie poliester lub akryl. Niestety wszystkie te sztuczne materiały w ogóle nie grzeją, powodują pocenie („duszą” skórę), itd. Pamiętaj, że takie włókna niestety się nie rozłożą – za każdym razem gdy wyrzucasz je do śmieci – to tak jakbyś wyrzucał plastikową butelkę.
  • Materiały sztucznie (wizkoza/rayon/włókno bambusowe) wytworzone z występujących w przyrodzie materiałów, np. celulozy - bardzo ładnie się prezentują, „leją się” na sylwetce i przyjemnie chłodzą. . Najczęściej spotyka się bluzki i topy wiskozowe. Niestety są to materiały kompletnie niewytrzymałe. Już po pierwszych praniach rozciągają się, tracą kolor, a nawet dziurawią. Po kilku praniach nadają się tylko do wyrzucenia. Również ich unikam, bo naprawdę szkoda na nie pieniędzy. Nie znajdziecie ich też prawie nigdy na rynku wtórnym – niszczą się tak szybko, że się na niego w ogóle nie nadają. Dodatkowo ich produkcja pochłania spore zasoby, więc kupowanie tego typu ubrań jest zwyczajnie nierozsądne. Nie dość, że przyczynia się do masowych wycinek lasów to jeszcze wspomaga tworzenie ubrań nietrwałych, rozpadających się dosłownie „po pierwszym użyciu”.
  • Najpopularniejsze naturalne materiały roślinne (bawełna/len) - „oddychają, są niezwykle przyjemne dla ciała, lekkie, miękkie. Niestety mocno się gniotą, nie „leją się” na sylwetce tak jak sztuczne materiały, po czasie rozciągają się. I wymagają odpowiedniej konserwacji. Bawełna często występuje z domieszkami – wspomnianego wyżej poliestru (zwykle około 50%), lub lycry czy elastanu (typowe spodnie to 95% bawełny i 5% elastanu). W tej drugiej formie nie traci ona swoich przyjemnych właściwości, w połączeniu z poliestrem niestety już tak.
  • Wełny - również naturalne, „oddychające” materiały pozyskiwane od zwierząt. Dziś już praktycznie niedostępne w sklepach (nawet drogich!). Wełny posiadają świetne właściwości izolacyjne – niesamowicie grzeją. Rozciągliwe i sprężyste, ale dość szorstkie w dotyku – potrafią też „gryźć”. Dlatego warto je stosować „na” inne materiały. np. bawełnę. Czasem można spotkać swetry, itp. z domieszkami wełny – ale są to tak śmieszne ilości (np.10%), że nie ma to kompletnie sensu. Sweter akrylowo-poliestrowy nie stanie się nagle ciepły, bo dodamy mu 10% wełny. Nadal będzie „dusił” skórę, zamiast ją ogrzewać. Jeśli znajdziecie, jakimś cudem, 100% wełniane, nowe produkty – będą one szalenie drogie (nawet kilkaset złotych). Ale uwierzcie mi – warto wydać porządną sumę na jeden wełniany sweter, niż kupić sobie 5 akrylowych, które i tak Was nie ogrzeją. Wełna jest też dużo łatwiejsza w utrzymaniu (według mnie) i oczywiście dużo trwalsza od sztucznych materiałów – należy tylko uważać by prać ją zawsze na programie „pranie ręczne” w 30 stopniach. Przy zakupie wełny warto zwrócić uwagę na to, jak została wyprodukowana – domagajmy się produkcji bez cierpienia zwierząt. To naprawdę jest możliwe, jeśli głosujemy naszym portfelem – producenci nigdy nie szanują nas, ale nasze monety już tak. Szczerze polecam przeszukiwać Allegro, OLX, i tym podobne serwisy - tam czasami można znaleźć dobrej jakości perełki.
  • Jedwab, to kolejny naturalny, „oddychający” materiał pozyskiwany z kokonów tzw. jedwabników. Jest to prawdziwa „księżniczka” materiałów – dostojna, pięknie mieniąca się, miękka, „lejąca” tkanina. Bardzo trudno dziś dostępna i niesamowicie droga. Również delikatna i wymagająca w utrzymaniu. Dla mnie to materiał na dodatek – jak np. jedwabna chustka, o który trzeba dbać.
Powyższe zasady sprawiają, że ilość rzeczy w mojej garderobie pozostaje stała, a całość jest zawsze praktyczna – wszystkie elementy do siebie pasują. Rzeczy jakościowe, z naturalnych materiałów nie tylko starczają na lata, pozwalając oszczędzić masę pieniędzy, ale również są miłe, przyjemne, zdrowe – więc chce się je nosić.

1 komentarz

  1. Powiem Ci szczerze, że ja po prostu uwielbiam buty dużo bardziej niż ubrania, dlatego zdecydowanie butów mam w szafie więcej. Zbieram się właśnie na jakieś nowe zakupy i myślę, że może kupię sobie coś na stronie https://butymodne.pl/ Myślę, że mają ciekawe produkty.

    OdpowiedzUsuń

ARCHIWUM BLOGA

.
=async defer src="//assets.pinterest.com/js/pinit.js"/script>