poniedziałek, 18 lutego 2019

Wyścig szczurów znajdziecie nie tylko w korporacji

1 komentarz
Mam wrażenie, że ostatnio daliśmy się porwać lawinie celów, sukcesów, osiągnięć, lajków... Dzisiejszy świat nie działa już w trybie "tu i teraz". Nie potrafi... Prym wiedzie konieczność posiadania i realizowania coraz to większych celów. Bo jak inaczej osiągnąć sukces, jak nie realizując cele?
Krótkoterminowe, długoterminowe, strategiczne, taktyczne, operacyjne, procesowe, wynikowe (te ulubione w korpo, czyli targety), projektowe, nadrzędne, podrzędne, główne, uboczne, osobiste, życiowe, etc. Do tego masa metodologii do pracy z celami: SMART, SWAT, GROW, TEAM itd. Aż głowa boli! I w tym wszystkim jest mały, zwykły człowiek, który ma to udźwignąć. Pędzimy za czymś, ku czemuś, stawiając sobie cele, które dla nas często nic nie znaczą, albo prowadzą nie tam, gdzie chcemy. Żyjemy w przyszłości, bo zgodnie z dzisiejszym światem „nie stać nas na teraźniejszość”.  Przecież świat się tak szybko rozwija i zmienia... Więc, jeśli ty stoisz w miejscu to się cofasz, jak rzekł kiedyś mądry pan.:)
Nasze dzieci również są „wkręcane” w ten wyścig szczurów - nie ma dla nich litości. Dwujęzyczna szkoła dla siedmiolatka, balet, konie i skrzypce dla pięciolatki, bo basen i angielski trzy razy w tygodniu to już standard. I te biedne dzieci też pędzą... Same nie wiedzą po co. Najgorsze jest to, że ich rodzice też nie wiedzą po co. 
Też wpadłam w pułapkę realizacji celów i posiadania. Ale pewnego dnia, poczułam, że mam dość takiego życia. Znienawidziłam to ciągłe gonienie za czymś i udowadnianie komuś, kogo nawet nie lubiłam, że jestem warta jego uwagi. Szczerze, chcę żyć swoim życiem... To całe "posiadanie" i dążenie do Wielkiego Królestwa Sukcesu zupełnie nie jest moje i nigdy nie było, ale dotykało mnie bardzo podczas kilku ostatnich lat. Dzisiaj zdecydowanie wolę doświadczać. Wciąż dbam o odpowiednią wysokość finansów, ale nie kupuję już rzeczy, które nie są mi potrzebne, ale fajnie jest je mieć, nie kupuję czegoś, bo wypada, nie kupuję, bo inni mają... Dzisiaj ciężko pracuję, aby doświadczać i cieszyć się moim życiem. Ale jak mam ochotę poleżeć wieczorem na kanapie, to się kładę i nie martwię, że powinnam w tym czasie pracować nad realizacją swoich celów. Mam to gdzieś, że nasz świat nie toleruje życia bez celu.
Skąd ten pęd ku celom i planom? Czy życie bez celu jest bez sensu? Dlaczego nie potrafimy żyć dla samego życia? Ot tak, bez planu i harmonogramu na każdy dzień. Dlaczego tak trudno żyć w spokoju, bez presji i gonitwy, żyć po prostu tu i teraz. I nie mówię o jakimś wielkim skupieniu czy mindfulness. Mówię o zwyczajnym życiu, radosnym, normalnym, wypełnionym… hm… życiem? Mówię o życiu po prostu. Przeżywamy swoje życie głównie podczas snu. Bo w dzień, skupiamy się na jutrze, pojutrze, za tydzień czy przyszłym roku. Zawsze na przyszłości. 
Swoje wakacje oglądamy na zdjęciach, jak pokazujemy je znajomym, swoim śniadaniem cieszymy się na fejsie razem z tysiącem naszych wirtualnych znajomych, jedząc tymczasem je w milczeniu przy stole ze swoim partnerem. Nie jesteśmy obecni w naszym własnym życiu. Bo wciąż coś planujemy i do czegoś dążymy.
A ja lubię sobie wstać rano, pokręcić się bez sensu, zrobić kawę i z kubkiem usiąść na progu tarasu patrząc na trawę i po prostu cieszyć się tym (dlatego tak kocham swój drewniany dom). I choć nie zawsze to było możliwe, to wykonałam dużą pracę, by skupić się na dniu dzisiejszym. 
W książce „Pozwól, że ci opowiem… ” (Jorge Bucay) jest przedstawiona pewna mądra historia - cudownie obrazująca dlaczego odpoczynek i bycie tu i teraz, bez szaleństwa jest bardzo ważne.
Był sobie kiedyś drwal, który zgłosił się do pracy przy wyrębie lasu. Ponieważ zarobek był dobry i warunki pracy jeszcze lepsze, postanowił przyłożyć się do powierzonych obowiązków porządnie.
Pierwszego dnia, kiedy stawił się przed majstrem, ten wręczył mu do ręki topór i wyznaczył część lasu, w której miał pracować. Z wielkim entuzjazmem człowiek ów udał się do lasu na wyręb.
Tego dnia ściął aż osiem drzew.
- Gratuluję ci - powiedział majster. Rób tak dalej.
Podbudowany słowami majstra, następnego dnia postanowił wykazać się bardziej. Położył się wcześnie spać i już o świcie, kiedy wszyscy jeszcze spali, wstał i ruszył do lasu.
Pomimo wielkiego wysiłku nie udało mu się ściąć więcej niż piętnaście drzew. - Chyba jestem zmęczony, pomyślał. Tym razem postanowił położyć się o zachodzie słońca.
Wstał skoro świt z zamiarem pobicia swego rekordu osiemnastu drzew. Jednakże tego dnia nie doszedł nawet do połowy.
Następnego udało mu się ściąć tylko siedem, potem pięć, a ostatniego dnia przez całe popołudnie usiłował ściąć drugie drzewo.
Zaniepokojony tym, co by na to powiedział majster, drwal postanowił pójść do niego i wszystko opowiedzieć oraz przysiąc mu i zaprzysiąc się, że wysilał się do resztek sił.
Majster zapytał go:
- Kiedy ostatni raz naostrzyłeś twój topór?
- Naostrzyć? Nie miałem czasu, żeby naostrzyć. Byłem za bardzo zajęty ścinaniem drzew.
Jesteśmy zbyt zajęci, by zająć się sobą. Nie opiekujemy się wystarczająco ani swoim światem, ani swoim otoczeniem. Nie opiekujemy się sobą. A to jest absolutnie niezbędne, żeby uzyskać wewnętrzny spokój i skupić się na doświadczaniu. Zadaj sobie pytanie: "Jak ostatnio zadbałaś o siebie?", "Kiedy ostatnio miałaś czas dla najbliższych?", lub "W jaki sposób chcesz spędzić najbliższy weekend?" 
Pozwól sobie „naostrzyć siekierę”? I wcale nie po to, by mieć siłę realizować kolejne cele, tylko żeby cieszyć się swoim życiem. Bo kiedy, jeśli nie teraz? Zjedz posiłek w spokoju, bez gazety i smartfona. Jadąc autobusem przyjrzyj się ludziom i poobserwuj ich, uśmiechnij się do nich. Jadąc samochodem posłuchaj spokojnie muzyki i pomyśl o tym, co widzisz wokół siebie, może zobaczysz coś, co Cię zadziwi i przywoła jakąś ciekawą myśl. Pobądź sam ze sobą i pomyśl w spokoju, zregeneruj się. Niech Twoim celem stanie się „godne życie”, wypełnione radością z jego posiadania.

1 komentarz

  1. Zajęcia dodatkowe dla dzieci są super, ale w odpowiedniej formie. Obecnie polskie szkolnictwo nakłada na nie od groma obowiązków. A właśnie! Polskie szkolnictwo... nie chcę nawet wspominać o tym, jaki wyścig szczurów odbywa się na moich studiach. Gdzie nie jest to wyjątkowo elitarny kierunek. Porównywanie się do innych sprawia, że nie tylko czujemy się źle, ale staramy się być od każdego lepsi. W złym tego słowa znaczeniu.

    Dzięki za dobry i bardzo wyczerpujący artykuł. Mam nadzieję, że przemówi do rozsądku niejednemu.

    OdpowiedzUsuń

.
=async defer src="//assets.pinterest.com/js/pinit.js"/script>