środa, 30 stycznia 2019

Czy warto oczekiwać od siebie więcej i więcej, i więcej?

Brak komentarzy
Ciągle spoglądasz na zegarek. Jest późno, a masz jeszcze tyle do zrobienia... Musisz odebrać dziecko z przedszkola, później zrobić szybkie zakupy i jeszcze szybszy obiad. Pozmywać, posprzątać i wyprasować stertę prania. A kiedy uporasz się już z tą górą Dantego, przygotujesz dla wszystkich zdrową kolację... Później kąpiel. "W międzyczasie" przypilnujesz lekcji swoich dzieci i przygotujesz im ubrania na kolejny dzień. Wszystko robisz w biegu, a na koniec dnia padasz na wpół przytomna na kanapę. A gdzie czas na życie?
Nie wygląda to dobrze drogie Panie! Milion spraw, które robimy między kolejnym mailem,  zleceniem i nowym tekstem np. na bloga. "Przy okazji" ugotujesz obiad, odbierzesz kilka telefonów, powiesisz pranie. A kiedy masz już kilka minut dla siebie, pijesz niezbyt gorącą kawę i... próbujesz ogarnąć własne myśli. Myślisz, ale nie o czasie wolnym. Myślisz, że w przydałby się remont i generalne porządki, a i Twoja szafa wcale nie wygląda najlepiej.
A skoro pomyślałaś o szafie, to idziesz i ją otwierasz, żeby sprawdzić z czym przyjdzie Ci się zmierzyć i…nagle dostrzegasz sweter którego dawno szukałaś. Ale żeby go wyciągnąć, musisz wywalić z szafy część rzeczy... No to wywalasz, razem z innymi... Cholera! Przecież nie miałaś tego dzisiaj robić, to miał być plan na inny dzień! Wściekła zabierasz się za segregowanie, układanie, przekładanie, mierzenie. Bo pewnie część z tych rzeczy jest za duża, albo za mała, więc trzeba się ich pozbyć. Uffff... Ogarnęłaś szafę, sukces! Wracasz do zimnej już kawy, spoglądasz na zegarek i nagle okazuje się, że czas jechać po dziecko, a Ty nadal nie masz obiadu... Oj tam, oj tam, zrobisz dzisiaj naleśniki;).
Jeszcze do niedawna tak wyglądało również moje życie. Wszystko robiłam w locie i wszystko sama. Biegałam ze ścierą, w międzyczasie dopijając zimną kawę. Chodziłam wściekła, bo nikt mi nie pomagał - a ja nawet nie poprosiłam... Bo po co? Powinni sami się domyśleć, nie? :)
Każdego dnia wstawałam z grymasem na twarzy, bo o to, zaczynał się kolejny dzień świstaka. Wszystko w biegu, wszystko między jednym działaniem a drugim, wszystko po za jakimkolwiek planem, który i tak nie miałby realnej szansy na zrealizowanie. Wszystko w nerwach, w stresie, bo czas, bo trzeba, bo muszę, bo… Bo co powiedzą inni. Bo przecież muszę być perfekcyjną Panią Domu. Bo przecież lodówka musi być ciągle pełna. Bo trzeba gotować ekstra zdrowo (najlepiej dwu-daniowo), żeby zgadzał się bilans dietetyczny, glikemiczny i inne pierdoły o których i tak nie masz pojęcia. Bo przecież dziecko musi być ubrane pod linijkę, bez jednego zagięcia na kołnierzyku i bez dziury na kolanie. Przecież wygląd świadczy o człowieku...
I żyłam tak, dla innych, bo trzeba, bo muszę, bo bez tego świat się zawali. Chodziłam na rzęsach i jedyne o czym marzyłam, to, żeby przyłożyć chociaż na chwilę głowę do poduszki. A kiedy przyszła taka chwila, to nie byłam w stanie zasnąć, bo przecież szkoda czasu, jest tyle rzeczy do zrobienia. Nawet w nocy, kiedy powinnam spać, planowałam, przeliczałam, analizowałam, zastanawiałam się, żeby było dobrze, żeby było lepiej...
Do dnia, kiedy to spojrzałam na moją córkę i zaczęłam się zastanawiać jak to się stało, że ona jest już taka duża, kiedy to zleciało?! Jak to możliwe, że przespałam kilka lat życia? Co robiłam, między urodzeniem dziecka, a momentem kiedy Martyna poszła do szkoły? Oczywiście po za tym, że prałam, sprzątałam, pracowałam... Uświadomiłam sobie, że to nie było życie, to była wegetacja. Czas kiedy nie było mnie - kobiety. To był czas, kiedy byłam robotem, zaprogramowanym na robienie podstawowych czynności, które zajmowały mi cały czas. 
Nie zauważałam tego, że wypalam swoje życie. A przecież bywały takie dni, kiedy nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Nie dlatego, że było ciemno i zimno, że lubię dłużej pospać. Ale dlatego, że wiedziałam co mnie czeka. Czyli NIC. I jedyną rzeczą, jaka utrzymywała mnie, w jako takim funkcjonowaniu, był fakt, że miałam dla kogo żyć. Więc wstawałam, chociaż bardzo tego nie chciałam, robiłam śniadanie, chociaż wcale nie byłam głodna.
Dzisiaj wstaję o 6.30 i budzę córkę. Mogłabym tego nie robić, dałaby sobie radę. Ale lubię patrzeć na nią, kiedy śpi. Lubię patrzeć jak się ubiera do szkoły. Lubię, kiedy mi mówi, że bardzo mnie kocha i że jestem najlepszą mamą na świecie. Przyszedł czas, żeby zadbać o siebie. Bo mama to też kobieta. Dlatego robię to co kocham, nadal pozostając tą najlepszą mamą na świecie. Czytam książki, zamiast tracić czas na sprzątanie czy prasowanie - to zleciłam  komuś innemu. Płacę, ale mam czas dla siebie i jestem zadowolona. Zamiast gotować zdrowy, zbilansowany posiłek przez dwie godziny, wolę poleżeć z córką na kanapie, wypić gorącą kawę z siostrą, a na obiad zaserwuję tosty lub frytki i świat się nie zwali.:)
Nauczyłam się odpuszczać. Nie przejmuję się tym, że coś muszę. Ja nic nie muszę. Ja chcę. Chcę być fajną mamą, o której moje dziecko będzie mówiło z dumą. Do której zawsze chętnie będzie wracała. Której będzie ufała i z którą będzie wiązała fajne wspomnienia. Chcę, żeby mąż który mnie wspiera, był ze mnie zawsze dumny. Chcę być szczęśliwa i lubić samą siebie. Bo tylko w ten sposób mogę być lepszym człowiekiem dla innych. Tylko w ten sposób mogę uwierzyć w siebie, i swoje możliwości. Tylko w ten sposób nie muszę wegetować, a mogę żyć pełną piersią i zapamiętywać każdą chwilę warta zapamiętania. Nie chcę tracić czasu na rzeczy mało ważne, chcę mieć czas, aby w stu procentach oddać się temu, co ważne. Ty też możesz! Ale nie oczekujmy od siebie więcej, niż możemy!
W pracy pracujemy dłużej niż inni (aż czasem tworzy się chora kultura pracy po godzinach) i robimy więcej niż się od nas oczekuje (dziwiąc się potem i żaląc, że nikt nie docenił naszego poświęcenia – bo i komu było ono potrzebne?), a jak nas ocenią bardzo dobrze to zamiast się cieszyć rwiemy włosy z głowy, że nie wyżej, bo przecież powinniśmy przewyższać oczekiwania! 
W domu nie inaczej. Obiad z dwóch dań i deseru (podczas gdy starczyłaby zupa i dodatkowa godzina wolnego czasu), koszenie trawy minimum raz w tygodniu, nawożenie jej, odchwaszczanie, odgrzybianie, regularne przycinanie drzewek i krzewów (podczas gdy można by sobie odpuścić część tej pracy, bo o trawę warto dbać, a o siebie NALEŻY DBAĆ).
Można by mnożyć te przykłady bez końca, a tak naprawdę chodzi tylko o to, byśmy zauważyli to, że oczekujemy od siebie więcej niż możemy dać na dłuższą metę. Bo takie traktowanie siebie w dłuższej perspektywie musi się kiedyś skończyć, bo to jest gospodarka rabunkowa na nas samych.
Przestań ciągle spoglądać na zegarek. Nic nie stanie się kiedy kurz poleży na półkach dwa dni dłużej, od bałaganu jeszcze nikt nie umarł. Zwolnij, zatrzymaj się. Zastanów się, czy wszystko co dzisiaj sobie zaplanowałaś, faktycznie jest aż tak ważne.  Ważniejsze, od czasu spędzonego z rodziną. 
Nie. Wcale nie jest mi łatwo mówić, bo wiem, jak trudno mi było jeszcze jakiś czas temu. Wiem, też, że można, tylko trzeba się mocno postarać i odpuścić samej sobie. 
Musimy umieć odpoczywać. Tak po swojemu. Dla jednych będzie to książka, dla innych będzie to wycieczka w góry, dla innych przebieżka 10 km, dla innych pielenie i doglądanie swojego ogródka, a jeszcze inni będą gotować. Byleby było to dla nas odpoczynkiem. Ale najpierw musimy mieć w sobie zgodę na ten odpoczynek. Musimy umieć robić dla siebie dobre rzeczy. Innymi słowy robić to, co lubimy, co nas relaksuje, co nam sprawia przyjemność, z czego mamy frajdę. Co ładuje nam baterie. Sport? Skoro skutecznie nas odpręża i naładowuje to dlaczego nie? Impreza i szalony taniec? No pewnie! Ciepła kąpiel z olejkiem – ależ oczywiście! Sauna i kosmetyczka – no jasne! Basen, yoga, wyjazd. Lista jest pewnie dłuuuuuga. Ale to nieważne. I nie jest ważne też, co robią inni lub co jest modne. Róbmy to, co jest DOBRE DLA NAS. 
Musimy świadomie podejmować decyzje o naszej przyszłości z uwzględnieniem naszych potrzeb. Ile mamy nieszczęśliwych i niespełnionych kobiet, które zdecydowały się pomimo swoich marzeń zawodowych na dbanie o ciepło rodzinnego domu, a po latach są nieszczęśliwe i sfrustrowane. A ile mamy takich, które wróciły za szybko do pracy, bo firma tego chciała i płaczą po kątach za swoim maleństwem i żałują każdego dnia z nim, który spędzają w pracy. 
Bądź dla siebie dobra. Bądź tym, kim jesteś, bądź autentyczna. Żyj! Jest później niż Ci się wydaje, a nikt tego czasu nie cofnie…A jeśli nie zadbamy najpierw o swoje potrzeby, jak będziemy w stanie zadbać o potrzeby innych? Powodzenia!

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

.
=async defer src="//assets.pinterest.com/js/pinit.js"/script>