Wiecie dlaczego lubię podróżować? Bo podczas podróży nie tylko zwiedzam, robię zdjęcia i odkrywam nowe miejsca, ale poznaję też nowych ludzi oraz ich kulturę. I zawsze wracam rozanielona. To wszystko przez tamtejszych tubylców, którzy tak często są uśmiechnięci i mili. Za każdym razem powtarzam: „inny świat”. I za każdym razem, kiedy wracam, mam malutką nadzieję, że może coś zmieniło się podczas mojej nieobecności. Niestety... U nas bycie miłym i uśmiechniętym to nie standard.
Uśmiechniesz się do kogoś bezinteresownie, zagadasz - to ten ktoś postuka się w głowę albo popatrzy jak na zboczeńca i przyspieszy kroku jak tylko się da. Ręce opadają... I zostaje tylko marzenie o powrocie do lepszego świata podczas kolejnej podróży.
Czy naprawdę musimy być takimi ponurakami, umęczonym ludem szukającym powodów do narzekania? Ok, wiem, że życie nie zawsze jest piękne i przyjemne, ale przecież łatwiej przez nie przejść doceniając dobre i jasne jego strony. Można i warto cieszyć się z drobiazgów: zapachu mięty w doniczce, szumu liści brzozy w czasie wiatru, pięknego odgłosu burzy, chwili spędzonej z kimś bliskim, rozmowy z sąsiadem o kwiatach… Próbowaliście?
Te złe „rzeczy” zazwyczaj same nas znajdują. Dlatego, szukajmy tych dobrych, doceniajmy i cieszmy się tym co już mamy. Niech totalne niezadowolenie nie mąci nam w głowie. Ponuractwo jest niezdrowe, a skrzywiona mina to nie jest fajny widok.
Ja się nie poddaję! Walczę, jak szalona, nie tylko tym swoim "uśmiechniętym" pisaniem, ale i konkretnym działaniem bezpośrednio na ludziach. Uśmiecham się do wszystkich, mówię moim wszystkim sąsiadom "Dzień dobry", pani dostarczającej kanapki do biura zawsze życzę "Miłego dnia", ustępuję miejsca wszystkim potrzebującym. I tak uśmiechnięta udoskonalam nasz świat. Ale uważajcie z tymi uśmiechami, bo ja już wiem, że trzeba uważać z uśmiechaniem się do "osiedlowych pijaczków" - przyczepią się i będą chcieli na wódkę, uważajcie też na chuliganów (wiecie o jakich mi chodzi) - oni rozumieją wszystko na opak.
Ale uwaga: musicie wiedzieć, że prawdziwy uśmiech na twarzy wynika z zadowolonego wnętrza, a czy tak jest w istocie, zawsze zdradzą nasze piękne oczy. Nie da się nabyć optymistycznego spojrzenia na świat bez gruntownych porządków w naszym sposobie postrzegania. O co w tym wszystkim chodzi? Podam Wam przykład, bo ona zawsze dobrze ilustruje o co mi chodzi.
Przechodzę z koleżanką obok domu, wokół którego leżały jakieś worki, deski… I słyszę jak moja koleżanka mówi: „Ale bałaganiarze tutaj mieszkają tutaj, wstyd!”. Rozglądam się i widzę, że trwa remont, mówię: „Za chwilę będzie tu pięknie odnowiony dom”. A moja koleżanka na to: „Ale teraz jest bałagan...”. Uśmiechnęłam się i był to naprawdę szczery uśmiech...
Na szczęście mam też mnóstwo dobrych przykładów. Cieszę się, bo czuję, że moja praca nie idzie na marne. I tak sobie myślę, że Wy też możecie do mnie dołączyć i spróbować w ramach "badań naukowych własnych" pouśmiechać się jutro do obcych ludzi. Koniecznie zróbcie statystki reakcji i podzielcie się nimi ze mną.
Do Odważnych Uśmiechniętych świat należy!
Myślę, że nie jest z nami Polakami aż tak źle. A jeśli chodzi o mnie, powolutku zmieniam swoje nastawienie do życia, by dostrzegać pozytywne jego strony. Staram się z różnymi skutkami realizować swoje zeszłoroczne postanowienie, by jeśli tylko jest okazja nie szczędzić innym miłych słów. Dla osoby całe życie zmagającej się z nieśmiałością nawet mówienie pozytywnych rzeczy jest wyzwaniem.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie napisałam, że jest źle, jednak mamy dużo do naprawienia, aby nam wszystkim żyło się lepiej i przyjemniej. :) A naprawę najlepiej zaczynać od siebie, o czym napisałaś w swoim komentarzu :) Pozdrawiam!
Usuń