Współczesna kobieta na okrągło słyszy, że powinna spełnić się jako matka i jednocześnie realizować się zawodowo i piąć dziarsko po szczeblach kariery. I w sumie dlaczego nie? Kobiety nie muszą już walczyć o wstęp na uczelnie czy dostęp do zawodów: pilotują odrzutowce, są prezeskami, dokonują odkryć. Z drugiej strony są nianie i przedszkola (zgoda, u nas wciąż za mało, ale jednak), nikt już nie kręci nosem na pracującą matkę, a i ojcowie coraz więcej czasu spędzają z dziećmi i na domowych obowiązkach.
Czy rzeczywiście możemy wszystko? Głos nr 1: "TAK, teraz musimy tylko wybrać, czego tak naprawdę chcemy." Głos nr 2: "Ale czy trzeba mieć "wszystko", żeby być szczęśliwym?." Jak więc jest naprawdę? Czy kobiety mogą mieć wszystko?
Wszystko, czyli właściwie co? Wspaniały związek, udane dzieci, satysfakcjonującą i dobrze płatną pracę, wystrzałowy seks, zagraniczne podróże, czas na przyjaciół, przyjemności i hobby, na książki, kino i maraton, na wspólne bycie z rodziną, na twórcze uniesienia, na dbanie o siebie, na "nie wiem co jeszcze"? A znacie takie kobiety, które mają to "wszystko"? Bo ja nie.:) Mężczyzn zresztą też takich nie znam. Pomijam oczywiście tych, którzy namawiani przez swoich asystentów od kreowania wizerunku opowiadają, że wszystko jest absolutnie fantastyczne, i że dzieci tylko poszerzają im horyzonty oraz że wystarczy chcieć, żeby móc. Nie, nie wystarczy, bo każde "wszystko" ma swoją cenę.
Tak naprawdę, to same stawiamy sobie zbyt wysoko poprzeczkę... Chciałabym, żeby na drodze do osiągnięcia tego "wszystkiego" nie stanął żaden mężczyzna, ani żadna kobieta. Ale przede wszystkim chciałabym, żebyśmy same nie stawiały sobie poprzeczki tak wysoko, że poza nią samą wszystko inne przestaje istnieć, żebyśmy nie narzucali innym własnej definicji sukcesu.
Ostatnio pojawił się nowy mikro-trend bycia niedoskonałym. Chciałabym, żeby ten trend stał się ogólnie obowiązującym trendem wiodącym. Nie musimy mieć wszystkiego. Nie warto. Życie wystarczająco dobre i tak wymaga gigantycznego wysiłku i wielu kompromisów. Jeśli uważacie, że to brak ambicji, to pomyślcie, że przynajmniej przez chwilę będziecie modni.:)
Ta walka "o wszystko" nie toczy się tylko o wybór: rodzina czy praca, ale o to, jak żyć. Czy kobiety mogą mieć wszystko? Uważam, że mogą. Tylko to taka sama prawda jak to, że możemy wejść do supermarketu i kupić wszystko. Dlaczego nie kupujemy? Bo wybieramy to, na co nas stać, co naprawdę jest nam potrzebne. Gdybyśmy żyły 150 lat temu, nie mogłybyśmy pracować, głosowałby za nas mąż, to on dysponowałby naszym majątkiem (zakładając, że takowy byśmy posiadały) i miałby prawo go przepuścić na wyścigach lub w innych okolicznościach. Dzisiaj to nie płeć jest największą przeszkodą, by zostać dyrektorem, milionerem lub posłem. Tak samo jak możemy zająć się zdobywaniem Korony Ziemi, wychowywaniem dzieci, pomocą afrykańskim sierotom, studiowaniem filozofii czy poszukiwaniem siebie samych w buddyjskich świątyniach.
Chciałabym, żeby każda matka, żona nie musiała czuć się zmuszona do usprawiedliwiania swoich wyborów. Chciałabym, żeby każda z nas mogła wybrać, czym jest dla niej "to wszystko". Drogie Panie, to prawda - możemy wszystko! Tylko musimy wybrać, czego tak naprawdę chcemy...
A Wy jak sądzicie: czy kobiety mogą mieć wszystko? Piszcie w komentarzach.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz