Badania naukowe dowodzą, że jakiekolwiek bicie (pomijając fakt, że jest karalne), jest dla dziecka trudnym i niszczącym doświadczeniem, przez psychologów porównywanym nawet do traumy, jakiej doświadczają żołnierze na wojnie. Najgorsze jest jednak to, że bicie pozostawia blizny i siniaki nie tylko na pupie, twarzy czy plecach, ale na mózgu, zakłócając jego prawidłowy rozwój i pozostawiając w szarej materii ślady na całe życie. Bez względu na to, gdzie zadany został klaps - kara rani dziecko tak samo.
Czym jest uderzenie innego człowieka? Demonstracją siły i władzy, budzącą opór, wywołującą poczucie krzywdy, złość i gniew. No i strach, a o niego przede wszystkim chodzi w pedagogice "kija i marchewki", w której za dobre zachowanie jest cukierek, a za złe - klaps czy policzek lub jeszcze inna kara.
Według zdobywającej coraz większe rzesze zwolenników metody wychowawczej, opartej na podejściu "Porozumienia bez przemocy" (opracowanym przez amerykańskiego psychologa, dr Marshalla Rosenberga), przemocą jest nie tylko przemoc fizyczna i słowna, ale także wszelkiego rodzaju kary. Spełniają one, tak samo jak bicie, rolę straszaka, pokazują, kto jest silniejszy, „łamią” tego słabszego i zmuszają go do podporządkowania się wbrew woli. Dr Rosenberg twierdzi, że „kara nie uczyni nikogo lepszym. Kara jest zawsze negatywna i zawsze rani.”
"Porozumienie bez przemocy" jest jednak konsekwentne - odrzuca nie tylko kary pod wszelkimi postaciami, ale również i nagrody. Zdaniem dr. Rosenberga, podstawą kształtowania dziecka i komunikacji z nim nie powinny być uczucia strachu przed karą i pożądania nagrody, ale wzajemny szacunek i próby zrozumienia, co leży u podłoża złego zachowania, o co dziecku tak naprawdę chodzi, jakie jego potrzeby nie są zaspokojone. Prawie zawsze okazuje się, że tak zwane złe zachowania mają swoją przyczynę, którą jesteśmy w zrozumieć i usunąć. A wtedy stosowanie kar przestaje mieć jakikolwiek sens.
"Porozumienie bez przemocy" ma duży wpływ na zasady, którymi staram się sama kierować. Wierzę w to, że w kontaktach międzyludzkich (nie tylko w rodzinie), można dogadać się bez demonstracji siły, zastraszania czy mamienia nagrodami za dobre sprawowanie. Oczywiście, nie jestem żadnym ekspertem od wychowywania dzieci, mam tylko jedną córkę i wciąż popełniam błędy, ale uczę się razem z moją córką. A za kilka lat przekonam się na kogo wyrośnie moja córka. Dziś moja córka ma 13 lat i przez całe swoje życie nie została ukarana (fizycznie). A nie jest ideałem:). Czasami mocno ćwiczy moją cierpliwość i sztukę negocjacji. Inne kary były, a owszem - i jeszcze się zdarzają - coraz rzadziej, bo teraz wiem, że można pewne sprawy załatwić inaczej, lepiej. Najczęściej taką karą jest brak dostępu do domowego wi-fi lub czasowy brak dostępu do telefonu. Niestety, telefon jest naszym największym problemem... I tutaj wciąż się obie uczymy:)
Cieszę się, że moja córka nigdy nie zaznała przemocy fizycznej i nie chciałbym też, aby ktoś ją kiedykolwiek uderzył, tak samo, jak nie chciałabym, aby to ona podniosła na kogokolwiek rękę. Mam nadzieję, że tak zostanie i że kiedyś wyrośnie na człowieka, dla którego jakakolwiek przemoc w kontaktach z innymi - bicie, krzyk, wyzwiska - pozostanie nie do przyjęcia, a ważniejsze od szybkiego rozładowania własnych frustracji będzie nieczynienie krzywdy innym. Bo o to właśnie chodzi w "Porozumieniu bez przemocy".
Ja jestem dopiero na początku drogi jaką jest wychowywanie dziecka. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym go uderzyć. Pamiętam jednak bardzo dobrze dwie sytuacje "wychowawcze" z mojego dzieciństwa, kiedy miałam 7 lat i późnym wieczorem okazało się, że nie odrobiłam zadania domowego, dostałam wybór albo lanie i będę mogła jeszcze zrobić zadanie, albo nie dostaję lania, ale dostaję pałę za brak zadania domowego w szkole. Wybrałam lanie. 5 lat później sytuacja z moją siostrą, tyle, że ona nie miała wyboru. Po naganie słownej odrobiła zadanie, o żadnym laniu nie było mowy. Oczywiście strasznie mnie to bolało wtedy. Z perspektywy czasu, szczerze, nie żałuję, że wybrałam wtedy lanie zamiast pały w szkole :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja nie wyobrażam sobie uderzenia kogoś, kto nie jest dla mnie zagrożeniem, nawet jeśli to nie jest moje dziecko (bo dziecka nie mam).
OdpowiedzUsuńOkazanie dezaprobaty, stawianie granic, czy nawet odesłanie na krzesełko, a uderzenie to nie to samo. W artykule kara równa się uderzenie, a przecież wychowanie bezstresowe też się nie sprawdza. Chciałabym poznać aprobowane w myśl tej zasady sposoby na pokazanie dziecku konsekwencji niewłaściwego zachowania, gdy tysięczne tłumaczenie nie skutkuje. Zapraszamy do nas www.mama-to-wie.pl.
OdpowiedzUsuń,,Porozumienie bez przemocy" jest bardzo dobrą metodą komunikacji z ludźmi nie tylko z dziećmi. Jednak nie da się jej stosować zawsze, bo świat wg. niej niestety nie funkcjonuje. Jeśli idzie zaś o dzieci i tę metodę to przecież nie chodzi w niej o to by pozwalać dziecku na wszystko.
OdpowiedzUsuńDokładnie, zgadzam się i serdecznie pozdrawiam
Usuń