Wielka radość... Odliczanie czas zacząć! Cały rok wyczekiwany, przez wszystkich kochany... Zanim się pojawi, budzi wiele emocji. Jeszcze kilka dni i będzie! Kto to taki?
Wkrętka polega na tym, że chodzi o Mikołaja (nie, nie o naszego syna) - o tego zwanego Świętym, hojnego dobrodzieja, który przybywa, by jak co roku oszołomić nas prezentami. Nas, jak nas, ale przede wszystkim dzieci. A skoro o dzieciach mowa, to warto wiedzieć, że dzisiaj dzieci potrafią bardzo twardo negocjować swoje listy prezentów - rozkładając sklepowe gazetki, które zastępują im tradycyjny list. Inni przechodzą takie negocjacje przed sklepowymi półkami i bywają to również bardzo ostre starcia. Zawsze można odpowiedzieć: „Napiszesz list do Mikołaja, to może on Ci przyniesie”. No właśnie... A co dzisiaj najczęściej przynosi naszym dzieciom Mikołaj?
To oczywiście zależy od wieku i preferencji dziecka. Te najmłodsze najczęściej są obdarowywane bardziej niż tego oczekują, bo przecież im nie trzeba jeszcze niczego oprócz ciepła, pokarmu i bliskości. Ale to od grzechotek, gryzaczków i karuzelek właśnie zaczyna się to, co potem rusza wielką zmasowaną falą. Napływają cyklicznie zabawki, akcesoria do zabawek, potem już konkretny sprzęt elektroniczny z przeznaczeniem dla najmłodszych, potem prawdziwy sprzęt elektroniczny, taki jak dla dorosłych, a potem… brakuje już pomysłu na to, co potem.
Zacząć jest bardzo łatwo – trudniej się wyplątać z tego, do czego już przyzwyczaimy nasze dzieci. Jeżeli oczywiste jest, że święta oznaczają jedynie ekscytację przeżytą pod choinką obłożoną prezentami, trudno mieć o to do nich pretensje. To, jak przeżywają święta nasze dzieci, zależy przecież od nas. Sami na co dzień decydujemy o tym, na ile w ich życiu obecny jest konsumpcjonizm. Równie łatwo, jak i pozornie, ułatwiamy sobie życie sadzając je przecież przed ekranami. A tutaj swoje robi już reklama...
Bo marketing ma za zadanie pozyskać przyszłych konsumentów już wśród najmłodszych. Obecnie dzieci nie potrafią się bawić z innymi, prawie nie wychodzą na podwórko. Poprzednie pokolenie spędzało dzieciństwo głównie na dworze i w towarzystwie innych dzieci.To się skończyło. Obecnie zajęcia dzieci są organizowane przez dorosłych. W przeciwnym razie dziecku pozostaje siedzenie w domu wraz ze swoimi gadżetami. Czasy, kiedy dziecko wychodziło na podwórko i uczyło się współistnienia z innymi ludźmi – już minęły. I niestety, jest to skutek celowego działania marketingu, który zamienia dzieci w konsumpcjonistyczne zombie.
Może warto (przy okazji tych zbliżających się świąt) zadać sobie kilka pytań:
- Czy ja w zasadzie lubię święta?
- Jeżeli nie lubię świąt, to dlaczego?
- Jak zmienić święta, by stały się… świętami?
Czy te pytania mają coś wspólnego z naszymi dziećmi? Oczywiście, że tak! Jeżeli my sami nie umiemy przeżyć dobrze świąt, znów "zbędziemy" nasze dzieci górą zabawek, a potem pozbieramy porozrzucane papiery i poczujemy, że już po świętach... A w najbliższej przyszłości będziemy się za to denerwować, że nasze dzieci nie sprzątają po sobie lub nie chcą się ruszyć na spacer. Cudu świątecznego nie będzie... Nic się samo nie zrobi! Zróbmy sobie "nowe dziecko" na święta!
Jeżeli chcemy siebie i swoje dzieci przygotować na święta, to odświeżmy sobie, co pod słowem „świętowanie” rozumiemy. Górę prezentów? Masę jedzenia i klapnięcie przed telewizorem? Czy może bycie razem i cieszenie się swą obecnością?
Naszych dzieci nie daje się odciągnąć od ekranu telewizora, komputera czy tabletu? Cóż, sami je kiedyś tam umieściliśmy. Popracujmy teraz nad tym, by je odciągnąć. Pokażmy im, że przebywanie na podwórku może być równie fajną sprawą. No dobrze... Ale jak wyciągnąć dziecko w naturę, która wcale nie kusi nas śnieżnymi klimatami? (w chwili, gdy piszę ten tekst chlaszcze o szyby deszcz i słyszę podmuchy wiatru). Na myśl o wyjściu z mieszkania mnie samą przenika dreszcz.
A przypomnijcie sobie, jak (będąc w wieku swoich dzieci) w takich okolicznościach przyrody sami się bawiliście. Czy Wy też pędziliście wrzeszcząc na wiatr? Czy Wam też zawsze było ciepło? Dzieci znoszą chłód lepiej niż my, wykorzystujmy to, by je zahartować i sami się przy okazji hartujmy. Wyjdźmy razem z nimi!
Nie zamierzam spędzać tych świąt przed telewizorem. Ani nie chcę ich spędzać w samotności. Nie chcę też spędzać ich bez rodziców. Świętowanie to przecież bycie razem. Bez przymusu.
Nasze świętowanie zaczyna się już w listopadzie, kiedy wspólnie przygotowujemy prezenty, dekoracje i powoli planujemy, jakie zrobimy smakołyki. Jest radosne podniecenie i wspólna praca, która integruje rodzinę. Cudowna sprawa... Świetną pomocą w tym świętowaniu jest kalendarz adwentowy. Jest idealnym sposobem na zaangażowanie dziecka w święta od zupełnie innej, niematerialnej strony. Przecież nie musi służyć tylko otwieraniu niespodzianek z ukrytym przysmakiem. Niech znajduje się w nich też od czasu do czasu jakaś inspiracja do pomocy komuś czy podzielenia się czymś. W internecie znajdziecie wiele ciekawych propozycji.
Czy jestem przeciwna prezentom? Nie, ależ skąd! Sama bardzo lubię je przygotowywać a potem wręczać. To miłe doświadczenie, i na pewno nasza córka i wszystkie dzieci w rodzinie coś dostaną, choć nie będą to tzw. prezenty "na wypasie" lub "wyczesane markowe gadżety".
Mikołaj jednak musi być święty i bogaty. A świętość i bogactwo rozumiem, jako obdarowanie nie tylko prezentem, ale i wspólnym byciem. W święta fajnie jest razem pobyć. Może być to nawet leniwe popołudnie na kanapie z ciekawą książką, podarowaną przez Mikołaja.
Zaczynamy odliczanie. Dobrze, że ten okres jest...
Życzę Wam, abyście dobrze go spędzili.
Niech prezenty nie stanowią całej treści świąt – ale niech będą!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz