piątek, 11 marca 2016

Dla "fejmu" zostają "gimnazjalną dupeczką"

5 komentarzy
Dzisiejsza młodzież ma prawdziwą obsesję na punkcie „fejmu”. Jeszcze 10 lat temu bycie fanem oznaczało śledzenie poczynań kogoś, kto wychodził do nas z konkretnym produktem: piosenką, filmem, tańcem, czymkolwiek. Dziś to już nie jest warunek. Dziś wystarczy BYĆ i mieć ten magiczny "fejm" w postaci followersów (obserwujących) i lajków. „Fejmem” chce teraz zostać (chyba) każdy nastolatek. Masz "naście" lat, mieszkasz w małej miejscowości - świetnie! Jesteś idealnym kandydatem na FEJMA! Ty też możesz być popularny! Choćby lokalnie!

Młodzież różnie realizuje potrzebę zaistnienia i docenienia w społeczności internetowej. Sława od zawsze była ogromnym afrodyzjakiem, ale żeby ją zdobyć, należało posiadać choćby odrobinę jakiegoś talentu. Teraz takim talentem jest BYCIE w necie. 
Jestem mamą nastolatki... Widzę ten cały "fejm" u mojej córki i na zdjęciach jej znajomych na Facebooku - nieustająca promocja... Fejmy mają ładne włosy i nieodpartą chęć zaistnienia - wrzucają zdjęcie, oznaczają na nim swoich znajomych i zbierają lajki od swoich followersów... Follow za follow, lajk za lajk, dżinsy za loda... Bo „fejm musi się zgadzać”, inaczej będzie bida z nędzą...  A biednie być nie może, dlatego musi być zalotna poza, markowe ciuchy... PSTRYK, potem odpowiednia przeróbka zdjęcia (musi być z filtrem) i FRUUUUU - zdjęcie leci prosto na Facebooka. I to oczekiwanie na LAJKI... 

Dla fejmu zrobią wiele. Np. dla gimnazjalistek największą "nagrodą" jest dołączenie do grona "dupeczek" - dzielą się swoimi fotografiami z obcymi, nie licząc się z konsekwencjami. Bo najważniejszy jest fejm... I niby taka grzeczna nastolatka, a na zdjęciu usta ułożone w dzióbek, kolory zdjęć podkręcone w programie graficznym, bo cera musi być jak u laleczki. I oczy - koniecznie, jak u bohaterki z japońskiego komiksu - muszą być duże. A jeśli widać dekolt lub choćby kawałek ramiączka od stanika, to jest szansa na nowe lajki...
"Gimnazjalne dupeczki" - takich stron są dziesiątki... Te najpopularniejsze lubi po kilka tysięcy osób. A same dziewczyny, nie widzą nic w tym złego, że nazywa się je "dupeczkami". Cieszą się, kiedy to ktoś inny wyśle (często bez ich wiedzy i zgody) do takiej grupy ich zdjęcie. Uważają, że jest to oznaka tego, że się komuś podobają. Twierdzą, że "dupeczka" nie jest obraźliwa. Podobno dziś mówi się tak na ładne dziewczyny. A to, że obce osoby widzą ich na tych stronach? Dla nich to nic złego.

Moja córka wie, że w internecie nic nie ginie. Rozmawiamy z nią o cyberprzemocy i bezpieczeństwie w sieci. Droga od wystawienia zdjęcia do negatywnych komentarzy czy prześladowania może być bardzo krótka. Nie chcę też, aby moja córka była ofiarą pedofilów. Uświadamiam ją, że w internecie oprócz wielu dobrych, dzieją się też złe rzeczy.
Niestety wiem też, że wielu rodziców nie wie, co ich dzieci robią w sieci, jakimi zdjęciami się dzielą, i czym się chwalą. A przecież te strony o "dupeczkach" to (prawie) erotyczne anonse. Nie wierzę, że rodzicie chcieliby, żeby ich 13-letnie córki tak się prezentowały w internecie. Takie grupy są bardzo niebezpieczne, szczególnie dla młodych osób, które są jeszcze niestabilne emocjonalnie. A problem jest poważny, bo internet "sprzyja bezkarności" i sprawia, że piszemy o innych rzeczy, których nigdy byśmy nie powiedzieli. Dlatego uczulam rodziców (i nie tylko), bo to nasza rola, aby edukować nasze dzieci i je wzmacniać  - szczególnie ich samoocenę. Bo to od potrzeby podniesienie samooceny zaczyna się ten cały FEJM. Uczmy nasze dzieci, aby lubiły siebie, akceptowały. Jestem pewna, że doda im to atrakcyjności, będą same czuły się piękniejsze i szczęśliwsze. Nie bedą potrzebowały do tego internetu, aby ktoś je w tym utwierdził.

A teraz coś do nastolatków: 
„Sława” nigdy nie może być wymarzoną metą. Popularność to tylko nośnik tego, co za jej pomocą chcemy pokazać światu. Za chwilę może się jednak okazać, że „fejmów” mamy pod dostatkiem, ale nic nam nie powiedzą. Będą stać na swoim urobionym szczycie i patrzeć na przygłupi tłum, ewentualnie pokażą nam swoje ulubione trampki. Smutne, prawda?

5 komentarzy

  1. Sama niedawno kończyłam liceum, i jestem załamana podejściem moich równolatków do internetu. Na czym polega ten "fejm"? Bo sławą tego nie nazwę :) przecież taki "fejm" nie robi nic dla otoczenia, dla świata, nie tworzy dzieł sztuki, nie angażuje się w pomoc potrzebującym... jest popularny wśród takich jak on - skupionych na snapie, instagramie, asku, rozprawiających o ciężkim życiu językiem wołającym o długoletnie pozbawienie wolności, wrzucających miliardy zdjęć przerobionych do granic możliwości. Do czego to prowadzi... chyba nie chce wiedzieć. Sama próbuję wybić się pisząc eseje i felietony - ale nie łudzę się, że zdobędę taki "fejm" jak moi rowiesnicy :) świetny, dający do myślenia tekst! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - dzisiejsze rozumienie sławy jest dalekie od tej rzeczywistej... Życzę powodzenia wpisaniu, nie ważne czy z fejmem, czy bez, pisz dla siebie:)
      Dziękuję bardzo za komentarz i odwiedziny na blogu - zapraszam częściej :)

      Usuń
  2. jestem zaniepokojona rolą internetu w życiu młodych ludzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście mamy wpływ na własne dzieci, dzięki temu też na inne, bo dzieci lubią się naśladować :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jest tyle stron, które później zbierają takie słodkie focie i wstawiają nie tylko na "gimnazjalne dupeczki", ale też po prostu na strony z pornografią. Nie rozumiem dlaczego świadomość zagrożenia do niektórych po prostu nie dociera. A już w ogóle nie rozumiem, jak chłopak takiej dziewczyny jeszcze tym działaniom przyklaskuje sam przy okazji cykając foty swojej gołej klasy.
    Cytując klasyka "wiedz, że coś się dzieje" i tym razem, to nie jest powód do śmiechu niestety.

    OdpowiedzUsuń

ARCHIWUM BLOGA

.
=async defer src="//assets.pinterest.com/js/pinit.js"/script>