Wyobrażacie sobie, że można pracować nad jednym zdjęciem nawet 5 miesięcy? Można. I wszystko po to, aby uczcić zmarłą matkę, która potrafiła wprowadzić w świat bajek i baśni, jak nikt inny. Nad cyklem
"Wonderlnad" Kirsty Mitchell pracowała wytrwale przez trzy lata.
Matka Kirsty - Maureen zmarła na raka mózgu w roku 2008. Po jej śmierci, Kirsty postanowiła upamiętnić matkę za pośrednictwem fotografii. A nie było to łatwe zadanie, bo Kirsty popadła w głęboką depresję. Jednak to właśnie aparat okazał się jedynym ujściem i otwierał drzwi do alternatywnej rzeczywistości. Ta artystyczna ucieczka pozwoliła jej na stworzenie historii bez słów, którą w całości poświęciła swojej mamie.
Portrety, które znajdziecie w "Wonderland" powstały w oparciu o ilustracje znalezione w książkach, sennych wizjach i własnych koncepcjach fotograf. Każdy kadr jest częścią szerszej opowieści, ale jednocześnie może samodzielnie stanowić całość. A co najważniejsze z technicznego punktu widzenia, każde zdjęcie jest… zdjęciem. Niektóre kostiumy i scenografie przygotowywane były nawet 5 miesięcy. Wszystko, co zobaczycie na fotografiach, było fizycznie ustawiane przed obiektywem. Co ciekawe, Kirsty nie wynajmowała do tego ekipy asystentów, a korzystała jedynie z pomocy znajomych. Mitchell zawsze podkreśla, że woli określać się mianem artystki z aparatem, niż fotografa - "Powodem jest ogromna ilość pracy, jaką muszę włożyć w przygotowanie zdjęcia, zanim wcisnę spust migawki".
Wonderland został zamknięty w 74 kadrach. Cykl zdobył dwie, międzynarodowe nagrody i zgromadził przeszło 300 tys. fanów w mediach społecznościowych. O zdjęciach Kirsty pisano m.in. na łamach Vogue Italia, Harper’s Bazaar, The Guardian czy w BBC. Obecnie Kirsty przygotowuje się do wydania albumu. Chce podjąć się tego samodzielnie, bo jest perfekcjonistką i musi mieć kontrolę nad procesem produkcyjnym. Album ma odzwierciedlać dokładnie te same kolory, tę samą jakość i identyczny poziom szczegółów, jaki widać na wystawach.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz