czwartek, 5 marca 2015

Strój władzy czyli klasyka ze smakiem

4 komentarze
"Im modniej będziecie ubrane, tym mniej poważnie będą was traktować w pracy" - pisał pod koniec lat 70. John T. Molloy w "The Woman's Dress for Success Book". 
Dzisiaj będzie o modzie. I z tą tematyką będę jeszcze do Was wracać, bo moda jest mi od zawsze bardzo bliska. Lubię się nią bawić, ale nie podążam za nią ślepo, bo dbam też, aby nie zatracić swojego stylu. Nie boję się eksperymentować, kocham dobre marki, uwielbiam dobre materiały. Ale najbardziej lubię polować na super okazje:). Zakupy to dla mnie przede wszystkim świetna zabawa. Co prawda, ostatnio moje podejście do zakupów mocno się zmieniło, czuję że to wpływ eleganckich i jednocześnie skromnych Francuzek, ale o tym innym razem ;)
Zacznę od stroju biznesowego, który jest mi najbliższy, głównie z racji mojej pracy. Ale podążałam w tym kierunku już od dziecka. Zawsze dbałam o detale, unikałam przesady, mój strój był bliżej klasyki niż dziecięcego luzu - biała bluzka, ciemna spódnica, apaszka... To mnie wyróżniało w szkole podstawowej - styl na "grzeczną uczennicę".
Wracając do tematu... Kiedyś, aby kobieta zasłużyła na szacunek w pracy, musiała nosić uniform. Dzisiaj już tak nie jest, jednak trudno z niego zrezygnować. Co prawda, nie jest to tylko klasyczny kostium wzorowany na męskim garniturze. Dzisiaj popularne wśród żeńskiej kadry menedżerskiej są sukienki (ciekawostka: w latach 80-tych chodziły w nich tylko sekretarki), które ja osobiście uwielbiam i doskonale się w nich czuję. Ale lubię też klasyczne koszule w połączeniu z ołówkową spódnicą. I cieszę się, że pojawiają się firmy, które szyją "korporacyjne" koszule specjalnie dla pań. Bo do niedawna zazdrościłam panom ich koszul, które od zawsze miały odpowiedni fason i dostosowanie do postury. Tymczasem my, miałyśmy tylko rozmiary 34-42 i koniec. A co z biustem? Przecież mamy go w różnych rozmiarach. To dlaczego typowa damska koszula ma tylko pięć guzików? I potem nie możesz skupić się na pracy, tylko zastanawiasz się, jak leży Twoja koszula, czy guziki się jeszcze nie odpięły... Ale zmienia się to, zmienia. Ostatnio kupiłam bardzo fajną koszulę, która miała przyszyte dodatkowe guziki i jej krój był dla mnie idealnie dopasowany. Cudownie!
A pamiętam swoje korporacyjne początki... Nie było tak dobrze. Oferta dobrych jakościowo ubrań biznesowych i na dodatek w przystępnej cenie była bardzo uboga. A ja chciałam się dobrze ubrać... Owszem, jest Hugo Boss czy Max Mara, jednak ich ceny nie były dla mnie dostępne. A kobiet "prezesek", które mogą tam zrobić zakupy, wciąż jest za mało (w polskich spółkach giełdowych ok. 3%).
Dzisiaj mamy większy wybór, ale sklepy ze średniej półki mają tak szeroką ofertę, że można stracić orientację, jaki strój jest zgodny z zasadami dress code'u. Dlatego niektóre marki, wychodzą  swoim  klientkom naprzeciw i organizują pop-up store'y w biurach i korporacjach, aby pracownice mogły w przerwie na kawę obejrzeć i przymierzyć "korpo" ubrania. Moim zdaniem - strzał w dziesiątkę, szczególnie że coraz więcej kobiet pracuje i zajmują coraz wyższe stanowiska. Niestety, w dalszym ciągu kobiety mają problem z dress code'em. Dziwią się, że w gładkim ubraniu bez koronek, nadruków i cekinów można wyglądać dobrze. A dlaczego warto wyglądać dobrze? Bo odpowiedni wizerunek może dodatkowo wpłynąć na Waszą dalszą karierę. 
Dress code to komunikat. Musi mieć coś z życia, musi ujmować na przykład kontrastowym ostrym cięciem czy wyrazistym kolorem. Ostentacyjnym odcieniom różu czy fioletu teoretycznie nie jest po drodze z biznesem. Jednak i on skłania się ku kobiecości. Wszystko po to, żeby klasyka miała smak.
Nowy "strój władzy" może być w pastelowych kolorach, w delikatne wzory i mieć miękką linię. Kobiety rezygnują ze sztywnych tkanin na rzecz miękkich dzianin. Bo to właśnie kobiety, zwłaszcza te na szczytach korporacji, sugerują, jaki dress code jest właściwy. Szefowa operacyjna Facebooka Sheryl Sandberg czy Marissa Mayer, prezes Yahoo!, w sweterkach czy kolorowych sukienkach są trendsetterkami - uznane za najlepiej ubrane "korpo" kobiety. 
Photo: Iza Grzybowska / VOYEUR
CIEKAWOSTKA: w Wielkiej Brytanii oficjalny strój do pracy Brytyjki wkładają masowo jedynie w poniedziałek. Bojowe nastawienie drastycznie spada w środę, kiedy w myśl chętnie zamieszczanej na Facebooku mądrości, że "środa to taki mały piątek", co druga pracownica korporacji odczuwa potrzebę relaksu, co manifestuje strojem. W czwartek następuje chwilowy powrót do dress code'u, co tłumaczone jest tradycyjnym wyjściem po pracy na służbowego drinka, w piątek zaś sześć na dziesięć Brytyjek sumiennie stosuje się do zasad "casual friday". Czyli całkowicie sobie odpuszcza.

4 komentarze

  1. interesujące podejście do mody , stylu i zasad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, będą kolejne posty o tej tematyce - zapraszam :) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Uwielbiam białe bluzk i koszule do, których zawsze dobierze się" dół". Fajny post,prosimy więcej.

    OdpowiedzUsuń

ARCHIWUM BLOGA

.
=async defer src="//assets.pinterest.com/js/pinit.js"/script>